EN

20.07.1980 Wersja do druku

Czy w Styksie są ryby?

Co to znaczy umrzeć? Czy ist­nieje życie po śmierci? Pytania te starsze niż religia i filozofia pojawiają się niemal od razu, na samym początku przedstawie­nia "Tryptyku" Maxa Frischa w Teatrze Współczesnym w War­szawie. Już wtedy, gdy goście pogrzebowi zapełniają stopniowo przestrzeń sceny ograniczoną ka­miennymi ścianami pokoju-grobu antykwariusza Prolla. Stawia je jeden z nich, młody Roger (Jan Englert). W czasie stypy, lekko, tonem sceptyka, prowoka­cyjnie, by przełamać atmosferę nieszczerego, oficjalnego smutku pustych kondolencji składanych wdowie (Zofia Mrozowska). By nawiązać flirt z tajemniczą i fascynującą Francine (Maja Komo­rowska). Znajomość, której melodramatyczny finał - śmierć Francine, samobójstwo Rogera - zamknie spektakl, uzupełniwszy odpowiedź na te kluczowe pyta­nia. Podstawowy sens odpowie­dzi poznajemy jednak wcześniej. Domyślamy się go, słuchając słów pani Proll, skierowanych do zmarłego męża (Henryk Bor

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Czy w Styksie są ryby?

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 15

Autor:

Paweł Konic

Data:

20.07.1980

Realizacje repertuarowe