EN

28.04.1972 Wersja do druku

Czerwona magia

NA Sali Prób stołecznego Teatru Dramatycznego - "Czerwona magia" Michela de Ghelderode. Jak zwykle u tego belgijskiego, a raczej - jak sam wolał mawiać - flamandzkiego autora, orgia rozpasanej wyobraźni. Witalność, rubaszność - czasem na granicy dobrego smaku - skłonność do przerysowanej drwiny, aż do świętokradztwa. Tym razem nie jest tego nazbyt dużo, bo "Czerwona magia" jest właściwie większą jednoaktówką. Godzina - to górna granica trwania tej sztuki. I w rozciągnięciu przedstawienia ponad wszelką miarę (do prawie dwóch godzin) tkwi pierwszy błąd reżysera. I za tym idą następne: przedstawieniu brakuje tempa, brakuje po prostu życia. Breughelowskie rozpasanie Gnelderodego staje się tu celebracją. Tytułowa "Czerwona magia" to oczywiście miłość, miłość cielesna, z villonowskim posmakiem. Kochają się wszyscy, za wyjątkiem ogłupiałego z chciwości mistrza Hieronimusa. Ów liczy pieniądze i gotów jest poświęcić siebie samego, cześć

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Czarna magia

Źródło:

Materiał nadesłany

Sztandar Młodych

Autor:

Maciej Karpiński

Data:

28.04.1972

Realizacje repertuarowe