Linia repertuarowa, jaką prezentuje niedawno otwarty w Warszawie Teatr Mały, biegnie, jak dotąd, dość osobliwym zygzakiem: od Sofoklesa, poprzez Istvana Orkeny'ego - do Joyce'a (dla czytelników nie dość uświadomionych zaznaczmy, że Orkeny to pisarz wiernie kontynuujący linię węgierskiej przedwojennej komedii bulwarowej). Oczywiście, rekordy powodzenia w tym zestawie bije, przede wszystkim dzięki Irenie Eichlerównie, owa węgierska "Zabawa w koty". Ale i na "Wygnańców" Joyce'a dostać się można tylko za pomocą wielu przemyślnych zabiegów. Jednym słowem, teatrzyk spełnia swą rolę: suum cuique. Warto by jednak przeprowadzić badania nad motywami, którymi kierują się widzowie cisnący się na "Wygnańców". Część publiczności niewątpliwie przychodzi znęcona nazwiskami wykonawców - artystów znanych, wybitnych, cieszących się powszechną sympatią; wielu warszawiaków oblega kasę ze względu na sam teren - nowy przybytek teatralny, który już zysk
Tytuł oryginalny
Coś z Joyce'a
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 9