Rozbiła się bania z nowymi przedstawieniami w Warszawie. Codziennie a raczej co wieczór premiera - czasem nawet dwie naraz. Tak było w zeszłym tygodniu. Podobnie zanosi się w przyszłym. Recenzent nie może nadążyć. Gazeta nie chce zmieścić. A wytrzymałość czytelnika jest też ograniczona. Trzeba więc sprawozdania załatwiać w telegraficznym skrócie. Repertuar znajduje się głównie pod znakiem humoru od Goldoniego do "Śmiesznej historii". Wszystko pobiła na razie operetka. Doskonały dowcipny tekst Janusza Minkiewicza w "Pięknej Helenie" dodał nam otuchy, że jeszcze polska satyra nie zginęła. A już można było sądzić po naszych teatrach satyrycznych inaczej. O tych przedstawieniach była już jednak mowa. A inne? Zacznijmy od starego Fredry. Stare ale jare Śliczny staroświecki bibelocik, który nie ma innego celu ani zastosowania poza tym, że cieszy oczy misternym kształtem, że jest w nim urok dawności Takie są "DAMY I HUZARY" Fred
Tytuł oryginalny
Codziennie premiera (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 122