EN

16.03.1991 Wersja do druku

Co tu jest grane?

NIEDAWNO na tych łamach Piotr Sarzyński mało entuzjastycznie pisał o musicalu "Metro" ("Poli­tyka" nr 6, 9 luty 1991). Główną jego pozytywną cechę upatrywał w tym, że młodzi aktorzy jeszcze nie wpadli w rutynę i chcą coś dać z siebie, zaś ele­ment nowatorstwa zobaczył w sponso­rowaniu sztuki przez biznesmena. Trud­no to uznać za wielkie komplementy - zwłaszcza gdy na dodatek akcję sztuki uznał za skrajnie banalną. Cóż niby może być oryginalnego w tym, że ja­cyś podrzędni, przyjezdni aktorzy chcą zagrać na wielkiej amerykańskiej sce­nie, a jeszcze jedna bohaterka kocha się w jednym bohaterze i, o tyle o ile, odwrotnie? Nie zrażony taką recenzją przebrną­łem przez za zabłocone targowisko Placu Defilad i zasiadłem na drogo opłaco­nym miejscu. Jeśli wziąć motyw sztuki a la lettre, to istotnie do pionierskości mu trochę brakuje. Marzący o wyjeź­dzie do Stanów Zjednoczonych cyrko­wiec - bohater opowieści Singera "Sztukmistrz z Lu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Co tu jest grane?

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 11

Autor:

Marcin Kula

Data:

16.03.1991

Realizacje repertuarowe