Ma rację Słojewski kiedy pisze w programie teatralnym (a warto cały ten program przestudiować, piszą w nim poza tym o Fredrze J. Krzyżanowski, T. Syga, k. T. Toeplitz, a każda wypowiedź prowokuje do dyskusji - więc tu ukłon dla redaktora programu Anny Boskiej) - ma więc rację Słojewski iż "Ciotunia" Fredry, wystawiona na scenie warszawskiego Teatru Polskiego, "jest sztuką smutną". Bo wątek Aliny i jej ukrywającego się męża (pojedynek czy udział w Powstaniu Listopadowym?) można raczej w dramat niż w komedię rozwinąć, zaś wątki i postaci pozostałe - są bardziej smutne niż wesołe: różne "zdefektowane" lub "zakompleksione" postaci, i byłoby po prostu nieładnie śmiać się z ich losu i z ich figur. A jest tam przecież panna Flora, rezydentka, wcale rozgarnięta jak na swój stan, postać o zadatkach na większy format, chociaż w sztuce, drugorzędna. Jak tu się śmiać z losu innych rezydentów w szlacheckim dworku młodej wdowy Aliny, z 5
Tytuł oryginalny
Ciotunia
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 39