EN

1.01.1971 Wersja do druku

Ciągle dawne czasy

MIŁO MI powiadomić Państwa, że słusznie przewidywałem dwa lata te­mu, kiedy z okazji "Play Strindberg" pisałem, że możemy być spokojni o rozwój warszawskiego Teatru Współczesnego, bo sztuki prezen­towane na tej świetnej scenie za­czynają się ostatnio układać w wy­raźny ciąg problemowy, któremu daleko do wyczerpania. Istotnie. W "Rodeo" dwaj panowie przez dwa akty wyrywali sobie jedną panią, w "Play Strindberg" dwaj pa­nowie przez dwa akty wyrywali się jednej pani, a teraz - też przez dwa akty - pan i pani wyrywają sobie druga panią. Teatr Współczesny wystawił "Dawne czasy", nową sztukę Harolda Pintera. Rzecz jest, jak trafnie się domyśla­cie, o lesbijkach. Przynajmniej w wierzchniej warstwie, dla Pintera banalnej raczej i nieistotnej. Ho­moseksualizm w Anglii kwitnie sobie od wieków, choć do niedaw­na stanowił dość drażliwy problem obyczajowy. Kiedy więc przestał być wreszcie karalny, artyści bry­tyjscy runęli ławą w ten niewyeks

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ciągle dawne czasy

Źródło:

Materiał nadesłany

?

Autor:

Konstanty Puzyna

Data:

01.01.1971

Realizacje repertuarowe