EN

15.11.1980 Wersja do druku

Chodzi przecież o teraz...

Sam siebie Kafka uważał na zupełne beztalencie któremu zachciało się pisać. Pod tym względem był bezlitosny, o czym powszechnie wiadomo. Najbliższy jego przyjaciel, Max Bród, dostał od niego list, w którym Kafka ni mniej ni więcej tylko pisze, że "wszystko co po sobie zostawiam... ma być bez czytania spalone... dotyczy to również pism, które mogą posiadać inni". W tymże liście Kafka stwierdza, iż "ze wszystkich pism, książki, które mogą pozostać to: "Wyrok", "Palacz", "Metamorfoza", "Kolonia karna", "Lekarz wiejski" oraz "Głodomór". A i to wcale nie znaczyło, by dzieła te należało rozpowszechniać. Przeciwnie, zalecał autor je chować i powoli acz nieuchronnie skazywać na zapomnienie. Max Bród ostatniego życzenia Kafki me spełnił i dzięki temu - pośrednio, oczywiście - na scenie wrocławskiego Teatru Polskiego pojawiła się adaptacja niedokończonej powieści pt. "Ameryka", której pierwszym rozdziałem jest "Palacz", a więc skrawek pisani

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Chodzi przecież o teraz...

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo Polskie Nr 248

Autor:

Andrzej Heyduk

Data:

15.11.1980

Realizacje repertuarowe