EN

10.07.1977 Wersja do druku

Chochole dusze

To przedstawienie musiało wzburzyć: "Wesele" bez chłopskiego przytupu, soczy­stej krewkości, bez chocholego tańca? W powojennym teatrze wielokrot­nie oglądaliśmy "Wesele", ale żadna z inscenizacji nie miała takiej spój­ności artystyczno-myślowej jak "We­sele" {#os#1241}Grzegorzewskiego{/#}. Do niedaw­na krytyka zwykła przyczepiać Grzegorzewskiemu łatkę reżysera-plastyka, który niedomyślenia znaczeń tekstu przysłania wysmako­wanymi obrazami. Jeśli nie sprawił tego wrocławski "Ślub", miejmy na­dzieję, że "Wesele" ostatecznie wy­kreśli to przeświadczenie z opinii krytyki. Jeśli kogoś - spośród reżyserów scen profesjonalnych - mo­żna dziś nazwać artystą teatru, to jest nim z pewnością Jerzy Grzegorzewski. Reżyser mając jasną ideę teatru jako sztuki, ze wszystkimi płynącymi stąd konsekwencjami, a więc: relacji teatr-dramat, teatr-historia i teatr-widz. Żeby więc uchwycić w przybliżeniu doniosłość krakowskiego "Wesela" 1977, j

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Chochole dusze

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Literackie Nr 28

Autor:

Elżbieta Morawiec

Data:

10.07.1977

Realizacje repertuarowe