EN

1.03.1991 Wersja do druku

Ceremonia pogrzebowa

Państwo nie przepadacie za Gombrowiczem, prawda? Tak przypuszczałem. Trud­ny w odbiorze, udziwnia tam, gdzie należy wyrażać się prosto, poza tym gorszy grubym słowem i obse­sją pupy. Państwo wyłączacie tele­wizor, kiedy nadają Gombrowicza? Wolna wola. Ja też nie lubię ponie­działku i zasypiam przed srebrnym ekranem, kiedy "leci" Teatr Tele­wizji. Ale do Teatru Nowego na "Ferdydurke" Witolda Gombrowi­cza radziłbym jednak pójść. No bo cóż w tym strasznego? Palacze odżałują dwie paczki "Mar­lboro" i już mamy na bilet dla siebie i dla żony. Do tego cukierki lub dropsy, oraz wachlarzyk (bo na wi­downi gorąco) i można zaczynać. Co ciekawego prócz nazwy "Ferdydu­rke"? Co nakazuje wsadzić do kie­szeni sceptycyzm i na przemian rżeć, bądź chichotać przez pełne dwie godziny? Ano, pogrzeb, proszę państwa, pogrzeb, najprawdziw­szy, choć na wesoło. Wprawdzie nieboszczyka nama­calnie nie uświadczysz, bo i cere­monia nie dotyczy jednostki, lecz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ceremonia pogrzebowa

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Poznańska nr 51

Autor:

(E.T.)

Data:

01.03.1991

Realizacje repertuarowe