EN

26.05.2001 Wersja do druku

Był sad

W tym krótkim, niespełna dwugodzin­nym(!) "Wiśniowym sadzie" na des­kach wrocławskiego Polskiego tasują się czasy; absurdalny wieczorek ta­neczny "z przesławną kapelą żydow­ską" z aktu III wlewa się między kwe­stie początkowe. Spektakl nie rządzi się logiką linearną, to raczej wspomnie­nie. Kto tu wspomina? Może nie żaden z bohaterów - tylko cały ten dom, oto­czony skazanym na topór sadem, po­mny przemijającej świetności, zachwy­cająco skąpany przez Andrzeja Wi­tkowskiego w matowym świetle zza przybrudzonych szyb? Odpychanie my­śli o zagładzie jest tu głównym (choć tłumionym) motywem. Niekiedy eks­ploduje - jak w szaleńczej tyradzie Raniewskiej (znakomita Halina Skoczyńska) do młodego Trofimowa, mieszczą­cej w sobie całą rozpacz i bezsilność niezaspokojonej kobiety, wście­kłą złość na świat i na siebie. Niekiedy zbliża się do granicy obłędu - jak w fi­gurze Szarlotty (brawurowa Krzesisława Dubielówna), podstarzałej

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Był sad

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 21

Autor:

js

Data:

26.05.2001

Realizacje repertuarowe