Faabuła "Drewnianego talerza" sztuki Edmunda Morrisa jest prosta i nieskomplikowana. Sędziwy starzec u kresu swego życia staje przed wyrokiem (właśnie: tak) własnej rodziny skazującej go na pobyt w domu starców. Podejmuje to wyzwanie z sercem wypełnionym po brzegi żalem i goryczą, z przekonaniem o ogromnej przegranej, której po prostu nie przewidział. Albo której nie chciał przewidzieć pełen nadziei na ludzką wyrozumiałość. I to właściwie wszystko. W pierwszej części dramatu postać Lona Dennisona właściwie wydaje się marginesem dla życia domu, w którym bytuje. Jego "sprawa" działa tylko jak katalizator wyzwalając gromadzące się od lat pod tym dachem kompleksy, urazy i tajone namiętności. Oddanie starca pod "opiekę" obcych zdaje się rozwiązaniem satysfakcjonującym wszystkich; Klara łudzi się, że przeżyje wreszcie coś mocno i na miarę swoich marzeń, jej mąż a syn Lona, że wszyscy będą zadowoleni i nie będzie musiał
Tytuł oryginalny
Być tu, gdzie jest życie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni Nr 33