Witkacy długo i konsekwentnie prowokował współczesnych, przywdziewając maskę kabotyna. Był przekonujący i tak skuteczny, że ta prowokacja obróciła się w końcu przeciw niemu. Nawet po sześćdziesięciu latach od śmierci artysty, pokutuje w Polsce moda na czytanie Witkacego przez pryzmat "rechotu z bełkotu". Albo przez proste skojarzenia polityczne, które przyniosły, u schyłku lat 70. lawinę inscenizacji "Szewców". Zresztą udanych, bo korespondujących z nastrojami społecznymi, choć niekoniecznie z ideami autora! Miłośnicy Witkacego wiedzą jednak, że szyderstwo i polityka to parawan, za którym skrywał swoje poszarpane wnętrze wielki tragik XX wieku. Jeśli bowiem Witkacy tak znakomicie diagnozował mechanizm rewolucji, to nie dlatego, że uwielbiał siadywać okrakiem na barykadach, lecz dlatego, że obsesyjnie bał się potęgi tłumu, bezmyślności przywódców i fanatyzmu wyznawców. Dziś, gdy pora i okoliczności
Tytuł oryginalny
Brud egzystencji
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 7