EN

3.01.2014 Wersja do druku

Brejdygant: Urząd nie chce w Rzeszowie teatru ambitnego

- Urząd marszałkowski swą decyzją o odwołaniu dyrektora, który wygrał konkurs i z którym podpisano kilkuletni kontrakt, zadrwił z parlamentu, bowiem zignorował ustawę o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej. Argumenty przedstawione w piśmie o odwołaniu są groteskowe. Najwidoczniej urząd nie chce teatru ambitnego. Może aspiracje decydentów sięgają jedynie taniej rozrywki. Ta, ich zdaniem, przyciągnie widza - Stanisław Brejdygant o sytuacji w Teatrze im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie.

ROZMOWA ZE STANISŁAWEM BREJDYGANTEM* Magdalena Mach: Dlaczego zdecydował się pan na współpracę ze sceną rzeszowską? Stanisław Brejdygant: - Kilka lat temu zostałem zaproszony, by wyreżyserować tu "Ławeczkę" Gelmana. Nie znałem przedtem miasta. No i zachwyciłem się nim. Odkryłem też walory zespołu Teatru im. W. Siemaszkowej. Okazało się, że jest tu przynajmniej kilkoro doskonałych aktorów. No i gdy dowiedziałem się, że na stanowisko dyrektora tej sceny kandyduje znany mi, stosunkowo młody reżyser, wychowanek Zygmunta Hübnera, postanowiłem zespołowi i jego liderowi pomóc. W oparciu o moje teksty powstały dwa przedstawienia: "Nadludzie" i "Cieśnina Duchów. Manitoba". Ten ostatni spektakl to spełnianie misji. Żaden teatr w Polsce, oprócz rzeszowskiego, nie odniósł się w mijającym roku do tragedii wołyńskiej, do konfliktu dwóch bratnich narodów. Remigiusz Caban chciał odzyskać prawdziwego, świadomego widza. A to wymaga konsekwencji

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Brejdygant: Urząd nie chce teatru ambitnego

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Rzeszów online

Autor:

Rozmawiała Magdalena Mach

Data:

03.01.2014