EN

15.02.1999 Wersja do druku

Bo w Salem było tak nudno

Bogate studium genezy zła, jakim jest sztuka Arthura Millera, okazało się na olsztyńskiej scenie zaledwie skromnym szkicem.

Może po kilku kolejnych przedstawieniach, jak to czasem bywa, ów szkic dojrzeje i wypełni się teatralną i aktorską treścią? Zaczyna się bardzo obiecująco, sugestywnie i - podkreślmy to - wieloznacznie. Dziewczęta, od których cała sprawa wzięła początek, tańczą nocą wokół ognia w lesie. I kto wie, może te dziewuchy naprawdę chciały uprawiać czary? Bo przecież nad ogniskiem bulgotał kocioł z tajemniczą polewką, przyrządzaną pod kierunkiem Murzynki znającej, można podejrzewać, zaklęcia voodoo... Potem jedna z nich będzie tłumaczyć, że to była tylko zabawa, bo w Salem było tak nudno... To wszystko z nudów? Istotnie, trudno przypuszczać, by w wieku XVII mała rybacka osada kolonistów angielskich w Ameryce, nad Atlantykiem opodal Plymouth, była miejscem pełnym rozrywek. Nie obiecywała nic prócz dni pełnych harówki i ambicji nie mających szans na realizację, zaś nocą - pragnień erotycznych nie do spełnienia. Domyślam się,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bo w Salem było tak nudno

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Warmii i Mazur nr 38

Autor:

Tadeusz Szyłłejko

Data:

15.02.1999

Realizacje repertuarowe