Różewicz należy do odchodzącej formacji, która nie wierzy w literaturę i sztukę. Ale sam je uprawia. Trochę to denerwujące, t0 babranie w sobie, babranie w innych, chuchanie, a potem wybrzydzanie. Na Boga, można robić to rok, dwa a potem to już dokumentnie się nudzi. Stąd Tadeusz Różewicz jest dla mnie biurokratą literatury: sprawia wrażenie że jest potrzebny, bo musi posegregować. Po co? - pytam. Debiutancka sztuka Różewicza "Kartoteka" coś tam odkrywała. Raz, ponownie egzystencjalizm na gruncie polskim, po uprzednio Witkacym i Gombrowiczu - jak chciała część komentatorów krytyki. Dwa, odświeżała środki teatralne poprzez wprowadzenie większego marginesu improwizacji. Coś więc załatwił Różewicz "Kartoteką" i jako artysta winien czuć się usatysfakcjonowanym, a potem drążyć, dalej drążyć. A nie powielać samego siebie. I to aż dwanaście razy. Bo z moich obliczeń wynika, że "Odejście Głodomora" jest dwunastą sztuk�
Tytuł oryginalny
Biurokratyczny głód
Źródło:
Materiał nadesłany
Nadodrze