EN

6.07.2010 Wersja do druku

"Biesy": kompresja. Impresje po premierze

"Biesy" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Andrzej Ficowski w dwutygodniku.com.

Krzysztof Garbaczewski zaczyna "Biesy" po swojemu. W spektaklu programuje postulowany niegdyś przez Spenglera upadek cywilizacji Zachodu. Na scenie nie estetyzuje chaosu, lecz chaos materializuje. Taki zabieg drażni i nie ułatwia odbioru. Scena jest skąpana w mirażach fioletu, upiornej niebieskości przechodzącej w zieleń przetykaną żółcią. To przestrzeń pustki i nicości, oświetlona jarzeniówkami, które oślepiają widza. To świat przed katastrofą lub tuż po niej. Po prawej stronie klasyczny kwartet smyczkowy. Po lewej - kapela punkowa. I jedni, i drudzy grają dziko, agresywnie i anarchistycznie. Wywrotowe brzmienia rozpisane są na dwa głosy. Przedmioty na scenie są wyjęte z pierwotnego kontekstu - nocny stolik, kwiatki, butelki wody mineralnej, futrzak, zdezelowana kareta porozrzucane w nieładzie. Krzysztof Garbaczewski zaczyna "Biesy" po swojemu. Niby nie opowiada, więcej, deklaruje niemożność opowiedzenia historii, a jednak projektuje przed widz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Biesy": kompresja. Impresje po premierze

Źródło:

Materiał nadesłany

www.dwutygodnik.com

Data:

06.07.2010

Realizacje repertuarowe