Książka z metaloplastyką i śrubkami na okładce? Jak najbardziej. Białostocki Teatr Lalek znów ma niespodziankę dla wszystkich miłośników sztuk.
Nasi lalkarze poza przygotowywaniem spektakli i innych parateatralnych przedsięwzięć kilka lat temu zdecydowali się na jeszcze jedno: wydawanie sztuk dla teatru lalek. Decyzja godna pochwały, bowiem niewiele teatrów się na to decyduje, a w przypadku białostockich wydań to jeszcze dodatkowo okazja do obcowania z edytorskim cackiem. Dzięki współpracy z artystami grafikami oraz studiem Navigator wszystkie dotąd wydane przez BTL sztuki są jak czarodziejskie pudełka, w których za pomocą tasiemek sztuk dla dzieci trzeba szukać, a już ich same wyjmowanie stanowi zabawę. Tak było w przypadku "Baśni" Marty Guśniowskiej, które składały się z kilku kieszonek ("Baśnie" to już biały kruk wpisany na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej; dziś właściwie nie do zdobycia). Tak było w przypadku "Misia Tymoteusza" Jana Wilkowskiego, które przypominały torebkę -pudełko, w której zmieściły się i historie w specjalnych okienkach, i blok do rysowania (książk