EN

27.05.2007 Wersja do druku

Biały kot schodzi ze wzgórza

Główne role, nagrody, popularność. Grali w teatrach Torunia i Jeleniej Góry. 16 lat temu Jadwiga i Tadeusz Kutowie rzucili to wszystko w diabły, wynieśli się w Karkonosze i stworzyli Teatr Nasz, w którym każdego widza można przywitać, dotknąć, a po spektaklu usadzić przy kominku i podać lampkę czerwonego wina - pisze Jolanta Koral w Zwierciadle.

Michałowice leżą między Jelenią Górą i Szklarską Porębą. Kiedyś w tej maleńkiej miejscowości letniskowej odpoczywały porządne niemieckie żony. Do Teatru Naszego zjeżdża się z wąskiej krętej asfaltówki. Oto trzy (niewyreżyserowane) dni Teatru Naszego. Piątek rano: po przejściu huraganu nie ma prądu, ogrzewania ani ciepłej wody. Jak co rano Tadeusz odsłania okno w saloniku i widzi białego kota schodzącego ze wzgórza. Wypija dwie kawy (w filiżance, nie w kubku). Karmi cztery psy i siedem kotów. Wieczorem ma się odbyć premiera "Wigilii", sztuki napisanej przez Tadeusza. Bez prądu nie można grać. Szlag trafi jedzenie w lodówce. A do tego w sobotę ma tu konferencję 30-osobowa grupa lekarzy. Zmarzną. Tadeusz jedzie do Opola po agregat. Ani myślą odwoływać premiery, nie w takich warunkach się grało! Dwa lata temu, gdy dawali dwa spektakle na 60 osób, napadało tyle śniegu, że nie można było otworzyć drzwi wyjściowych. Tadeusz kupił maszyn

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Biały kot schodzi ze wzgórza

Źródło:

Materiał nadesłany

Zwierciadło nr 5

Autor:

Jolanta Koral

Data:

27.05.2007