Bez olśnień minął tegoroczny sezon teatralny. W bilansie ostatnich dziesięciu miesięcy najwyraźniej zabrakło wybitnych sztuk współczesnych, porywających inscenizacji, jak i nowych indywidualności, zdolnych zafrapować krytykę i widownię.
Miał oczywiście ten sezon swoje przeboje repertuarowe, jak choćby gdyńskiego "Skrzypka na dachu", warszawskiego "Cyda" i "Złe zachowanie"; miał też kilka ważnych realizacji, np. łódzkie "Dziady", warszawskie "Śluby Panieńskie", opolskiego "Kajusa Cezara Kaligulę", ale żadnej z nich nie można by określić mianem prawdziwego wydarzenia Miał też oczywiście swoje skandale, ale o tych lepiej zapomnieć, niż je bilansować. CZEGO ZABRAKŁO? Przede wszystkim prezentacji złożonych, często bolesnych problemów współczesności. Retrospektywny przegląd najciekawszych sztuk powojennego 40-lecia ukazał, jak w istocie niewielkimi zasobami dysponujemy, ile sztuk niegdyś sztandarowych się zestarzało, straciło aktualność i zainteresowanie twórców i widowni Świetnie bronił się Różewicz, Mrożek, Gombrowicz, gorzej już było z Drozdowskim czy Lutosławskim, a nawet z Kruczkowskim. Może ten obraz byłby inny, gdyby poszperano głębiej, sięgając do dawno nie p