EN

25.07.1984 Wersja do druku

Bez drzemki

Strasznie się skomplikowały sprawy nasze­go teatru. Stoi na fatalnym rozdro­żu: albo ambitny, albo oświatowy, albo samowystarczalny. Przecież grając Janusza Wiśniewskiego, Ta­deusza Różewicza, Witolda Gombro­wicza czy Tadeusza Kantora - a więc grając rzeczy ambitne - nie trafi się z nimi pod strzechę, to zna­czy ci spod strzech nie przyjdą do teatru. Wyspiańskim się też wszyst­kiego nie załatwi. Wesele może być grane dla widza masowego lub plus minus masowego, ale już z Wyzwo­leniem to się nie uda. Ani na Ślub, ani na Koniec Europy nie będą przychodzić tłumy przez czas dosta­tecznie długi, aby teatr wyrobił się finansowo. A więc trzeba obok Ślu­bu grać - zresztą świetną - sztu­czkę (ale tylko sztuczkę) brytyj­skiego pisarza o małżeńskim sześciokącie. Jak uczynić, żeby teatr był i wielką sztuką i edukacyjną roz­rywką dla mas, która to rozrywka ma to do siebie - inaczej niż na przykład cyrk - że kształci potrze­by kultur

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Tu i Teraz nr 30

Autor:

Henryk Weber

Data:

25.07.1984

Realizacje repertuarowe