Gdyby Pulcheryja była lalką przedstawiającą współczesną dziewczynkę, na pewno zanudziłaby na śmierć dzieci i ich rodziców swoim nudnym ględzeniem, nienagannymi manierami i dobrocią tak podejrzanie wielką, że aż fałszywie brzmiącą w jej piskliwym głosiku. Owszem, wzorowa postać jest potrzebna, żeby matki strofujące Anię w czerwonych, wciąż opadających rajtkach i Pawła, który w przerwie spektaklu skakał z podestu wyższego od niego samego, mogły powiedzieć: o, popatrz, tak powinno się mówić, postępować, myśleć. Trzeba umieć być altruistą. Trzeba ludzi oceniać nie według ich wyglądu, ale według rzeczywistej wartości i zalet. Trzeba myć uszy i zęby i grzecznie odnosić się do starszych... Ale tak już się jakoś dziwnie ułożyło, że wolimy współczesne dzieci przedstawione jako nieznośne potwory (np. Pippi Langstrumpf, Bolek i Lolek...). Sztuka Jana Ośnicy jest monotonna. Brak tu falowania napięć i emocji,
Tytuł oryginalny
Baśń o pięknej Pulcheryi i szpetnej Bestyi
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 153