"Bartleby" - to komedia o tym jak negacja, jakakolwiek negacja, burzy ład konformizmu. Młody człowiek o nazwisku Bartleby angażuje się do biura słynnego adwokata, w którym wszystko od lat płynie utartym torem. Koncepiści są układni, nie mają własnego zdania, podporządkowują się we wszystkim szefowi. Przynajmniej w godzinach pracy myślą jego myślami, przyjmują za swoje jego opinie o czymkolwiek zechce je wyrazić. A szef pewien posłuchu i przeświadczony o własnej wyższości - spokojnie i pewnie góruje nad podległym mu światkiem. I oto wszystko się wali. Przez jedno "nie" Bartleby'ego. Odmawia wykonania jednego ze swoich codziennych zajęć. Szef prośbą i groźbą usiłuje zmusić opornego do posłuszeństwa. Bartleby niezmiennie grzecznie ale twardo odpowiada: Wolałbym nie. I to jego "nie" rozsadza cały porządek tej kancelaryjnej społeczności, będącej mikromodelem stosunków społecznych w ogóle. Jerzy Zawieyski oparł
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 27