EN

3.02.1984 Wersja do druku

"Balladyna" z chichotem

Skazana na uczniów "Balladyna" plątała się po wojnie po polskich scenach jako zło konieczne. Jak Syzyf przepychała słowa na Widownię, gdzie wiało mniej grozą, a więcej nudą. Teatry tłumaczyły, że to w porządku, bo lektury szkolnej nie można przykadzać żadną awangardą. Wszystko musi być jak Pan Bóg stworzył, a raczej jak wieszcz Juliusz był uprzejmy napisać. Podobno poloniści trzęśli się nad każdym uronionym wyrazem czy sensem jak stare dewotki. Ciężkie życie miała "Balladyna".... W roku 1950 sam Konstanty Puzyna pisał o "Balladynie" jako o "oderwanej od własnej klasy społecznej i przez tę klasę potępionej", Nie chodziło mu jednak o klasę szkolną, a klasę robotniczo-chłopską. Parę lat później wybrzydził się na pannę B. inny wspaniały człowiek teatru, świetny scenograf - Jan Kosiński, który w książce "Kształt teatru" dał temu wyraz w następujący sposób: "Balladyna" taka, do jakiej przywykliśmy na naszych scenach, mocno

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Robotnicza, nr 5

Autor:

Krzysztof Kucharski

Data:

03.02.1984

Realizacje repertuarowe