Ilekroć ogłaszają zapowiedź wystawienia utworu z naszej wielkiej literatury romantycznej powstaje pytanie co do celowości wyboru. Sprawa nie jest taka prosta, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. Nie dość przejrzeć katalog i stwierdziwszy, które arcydzieła nic były w ogóle wystawiane lub dawno czekają na wznowienie, jedno z nich skierować na scenę. Eksploatacja twórczości naszych wieszczów wymaga planowej gospodarki, i to planowej nie w sensie jakiegoś konsekwentnego wyczerpywania kontyngentu, lecz planowej z punktu widzenia socjo psychologicznego, uzależniającej wystawienie danego dzieła od starannego zbadania przeciętnej reakcji społecznej, jaką przedstawienie wywoła. Pamiętajmy, że stosunek naszej publiczności do twórczości Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego jest ciągle jeszcze nieuformowany, chwiejny i - powiedzmy szczerze - nieufny. Spożywała ją jak Hostię nieliczna warstwa narodu, nawet nie całe mieszczaństwo, ta tylko jej częś�
Tytuł oryginalny
"Balladyna" w Teatrze Narodowym
Źródło:
Materiał nadesłany
"Tygodnik Ilustrowany" nr 7