"Balladyna" w Teatrze Nowym zaczyna się jak bajka dla dzieci. W pokoiku ubogiej wdowy, między gigantycznymi starymi szafami ustawiono jakąś otomankę czy kozetkę. Na niej wdowa ze swymi małymi córeczkami. Opowiada im bajkę o pięknym królewiczu oraz pragnących go poślubić dziewczynach, które w lesie miały szukać rozwiązania sporu, zbierać maliny. W chwilę potem raptowna zmiana nastroju. Kończy się bajka, zaczyna coś innego. Miejsce dziewczynek zajłmują znudzone i sfrustrowane pannice - tę samą scenę oglądamy ponownie w innej teatralnej konwencji. Nie tyle nawet baśni, co teatru absurdu, groteski, nadkabaretu. Gdy wdowa kończy swą opowieść, pojawia się w drzwiach piękny i pyszny, w glorii swej teatralnej zbroi, królewicz? A wraz z nim galeria zjaw i postaci. Oglądamy teraz kabaret przywodzący na myśl ludowe jasełka, efektowny wizualnie. Dla reżysera tego spektaklu, Janusza {#os#503}Wiśniewskiego{/#}, "Balladyna" jest przede wszystkim teatr
Tytuł oryginalny
Balladyna - spektakl plastyka
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski Nr 11