Spektakl "Balladyny" mamy pełne prawo włączyć do naszych uroczystości jubileuszowych sceny narodowej. Nieczęsto się bowiem zdarza by Teatr Narodowy i Teatr Polski jednocześnie grały dwie tragedie Słowackiego. Reżyser Krzemiński pokazał nam tę najbardziej szekspirowską ze sztuk Słowackiego w sposób tradycyjny, nie tylko bez żadnych przestawień scen i zmian, ale niemal bez żadnych skrótów (z wyjątkiem paru scenek, jak choćby rozmowy ludu przed płonącą chatą Wdowy). Wprowadził tylko pewną zmianę w stosunku do tradycji scenicznej tej tragedii. Oto zawsze dotychczas "Balladyna" na scenie kończyła się po śmierci bohaterki słowami Kanclerza: "Miast w koronacyjne, bić w pogrzebu dzwony". Tu wprowadzono jako zakończenie Epilog Słowackiego. Reżyser wychodził zapewne z założenia, że ów teatr w teatrze, jakim jest właściwie Epilog, przybliża " Balladynę." do dzisiejszego, nowoczesnego sposobu pisania, polegającego na przerywa
Tytuł oryginalny
Balladyna
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny