Od dawna już oczekiwaliśmy na scenie lwowskiej dramatu starożytnego. Arystofanesa obiecywał nam jeszcze Leon Schiller. I oto wbrew oczekiwaniom nie wieki satyryk, Bernard Shaw starożytnej Grecji, ale jej Szekspir zawitał w progi Teatru Wielkiego, otwierając podwoje na sezon tegoroczny okrzykiem "Dionizos!" Dziwnie to piękna i dziwnie bliska współczesnemu człowiekowi tragedia ,,najnowożytniejszego z tragików greckich". Mimo niepojętej już dla chrześcijańskiego świata mściwej, ingresji bogów w życie człowieka, mimo okrutnego finału, jaki w dom Kadmosa wnosi szał dionizyjski - można tragicznej, dzikiej a przerażająco prawdziwej muzyce "Bachantek" przysłuchiwać się z coraz nowem uczuciem, z coraz ciekawszem widzeniem otchłannych spraw ludzkiej duszy. Najulubieńsza tragedia starożytności nie stanie się nigdy przeżytkiem. Z oddali pięciu wieków przed naszą erą płonie jej czerwone światło, jak genialny reflektor, rozdzierający (wówczas gdy
Tytuł oryginalny
Bakchantki Eurypidesa w przekładzie Jana Kasprowicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Lwowska