"Nim słońce zaświeci, będę w stolicy" - oświadcza Kirkor dumnie Pustelnikowi w jednej ze scen "Balladyny" Słowackiego. Deklaracja ta nasuwa jednak widzowi Teatru Polskiego pewne wątpliwości, czy przy środkach komunikacii dostępnych nawet dzisiaj, a nie w czasach przedpiastowskich, w których dzieje się sztuka - uda się ją zrealizować. Bowiem poziom przedstawienia, a przynajmniej pewnych jego elementów, wskazuje na znacznie dalszą odległość od stołecznego ośrodka. Nie zdał egzaminu pomysł obsadzenia Niny Andrycz w roli Balladyny - dziewczęcia wiejskiego, z której uśmiech losu robi zbrodniarkę. Zła siostra z ludowej bajki wstępuje na drogę szekspirowskiej lady Makbet, która kończy znowu jako zła królowa z baśni, sama na siebie potrójnie - jak każe bajkowy obyczaj - wydając surowy wyrok. I to właśnie nas w "Balladynie" interesuje; poetyckie splecenie tragedii politycznej o mechanizmie zbrodni i władzy z ludową bajką o m
Tytuł oryginalny
Bajka o Balladynie
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr 297