To jest bajka dla wisusów, łobuziaków, kawalarzy, huncwotów, ladaco, dowcipnisiów... To jest bajka, dla wszystkich fajnych dzieciaków, którym trudno usiedzieć w miejscu. I dla ich rodziców też!
Rechoczące do rozpuku dzieciaki zdarza mi się widywać nierzadko. Na premierze w Teatrze Animacji rechotałam do łez razem z nimi. Bo to bajka jest jak łaskotki. A do tego bije z niej inteligentny dowcip, serdeczność, ciepło, przytulność i puszystość. Na scenie czterech aktorów zwija się jak w ukropie, biorąc na siebie role clownów, konferansjerów, kolejnych postaci opowieści. Nie przestają być przy tym... aktorami, którym przeszkadza niesforna kurtyna, lalki płatają figle, gęgając i miaucząc, a teatralne reflektory każą się bawić w goni-to, żeby się znaleźć w plamie światła. Kabaretowo-cyrkowa konwencja płynnie przechodzi w mądrą, teatralną grę. Oto Kopytko (Marek A. Cyris), szewski czeladnik: szyje buty, które bardziej przypominają tubę, telefon lub ducha niż kamasze czy kalosze. Oto Kwak (Artur Romański), któremu w głowie wyłącznie dokazywanie i robienie psot starej gospodyni wiejskiej zagrody. Pewnego dnia każdy z nich zarzuca na ra