Seria niedawnych premier krakowskich nie sprawiła zawodu wielbicielom nowoczesności. Obawiam się nawet, że i dla nich dawka okazała się zbyt wielka, wstrząsowa. "Nosorożec" Ionesco i "Indyk" Mrożka, "Kartoteka" Różewicza w Grotesce i dwa słuchowiska radiowe - Herberta, Kowalewskiego - zainscenizowane u Rapsodyków. Tymczasem wszystko; chociaż w chwili, gdy artykuł ukaże się w druku, na afiszu nowe premiery. Broszkiewicz oraz 0'Neill, jeśli tego ostatniego udałoby się jeszcze do jakichś praojców nowoczesności zaliczyć. Przedstawienia nierówne i odmienne w swej problematyce, a jednak zestawione razem stanowią zjawisko nieporównanie bardziej interesujące niż każde z nich z osobna. Prawem absolutnego przypadku okazało się nagle, w marcu, w Krakowie, że jeśli temat, jaki dla publicystyki stanowi teatr tzw. awangardy, jest niewyczerpany, to środki tego teatru, przynajmniej na naszym gruncie, wyczerpano już prawie do dna. Mam tu na myśli zarówno twórców
Tytuł oryginalny
Awangarda w ataku?
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 14