EN

1.07.1957 Wersja do druku

"Aszantka" w Teatrze Narodowym

Rzadko bywam w Warszawie, rzadko więc i w teatrach warszawskich. Czytuję jednak recenzje z przedstawień stołecznych, rozmawiam z "reprezentantami smaku", ujrzałem "Aszantkę" w Teatrze Narodowym i doszedłem do przekonania, że dzisiejszy warszawski świat intelektualny za duże stawia swoim teatrom wymagania. Przed kilku laty wymagano od nich, by były takie, jakie są rosyjskie, dziś - by były takie, jakie są paryskie.

Może dlatego, że zbyt mało znamy całokształt cudzoziemskich wysiłków teatralnych wyobrażamy sobie, że za granicą każdą sztukę i w każdym teatrze grają tak, jak zagrana jest ta, z którą do nas na pokaz przyjechano - i potem od każdego z naszych dni powszednich wymaga się, by był galówką. To jedno, a drugie to znowu nasz nie dający się wyplenić kult tego, co nie nasze. Z tego to powodu, po każdej wizycie jakiegoś znakomitego teatru czy to z Zachodu czy ze Wschodu - na scenach naszych rozpoczyna się gorączkowa imitacja metod tego teatru, a w opiniach estetów żądanie, by teatr polski zaczął nareszcie być teatrem francuskim, rosyjskim czy lublańskim. Zapomina się czy nie chce się pamiętać, a nawet nie dostrzega się, że w świetnych spektaklach teatrów obcych ujmuje nas m. in. element ich odrębności - i że bez tej odrębności nie byłyby one dla nas tek świetnymi jak są. Toteż jeśli nam na sercu leży, by teatr polski był teatrem świetnym

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Aszantka" w Teatrze Narodowym

Źródło:

Materiał nadesłany

"Teatr Film" nr 4

Autor:

Adam Grzymała-Siedlecki

Data:

01.07.1957

Realizacje repertuarowe