Wciąż jeszcze pokutuje wśród nas mit XlX-wiecznego artysty - geniusza naznaczonego przez Boga, który dla dobra sztuki wyrzeka się rodzinnego życia, wygodnego, ciepłego domu, by w małym, brudnym pokoiku, wykrztuszając resztki płuc, spalać się, zostawiając potomnym niedokończone dzieło. Oczywiście dziś jest to postawa dość absurdalna, która nie przyszłaby do głowy żadnemu z wysiadających z nienajgorszych samochodów twórców, choćby tych, którzy zjawili się na premierze przedstawienia dyplomowego IV roku Wydziału Aktorskiego krakowskiej PWST. Pawłowi Miśkiewiczowi, reżyserowi "Pułapki" chodziło jednak bardziej o pokazanie stanu duchowego niegdysiejszego (bo coś nie bardzo wierzę w podobne problemy jednak dużo zdrowiej myślących dzisiejszych twórców) artysty, który wyobcowany ze społeczeństwa, zagubiony w rzeczywistości, do której w żaden sposób nie przystaje, popadający w coraz większy konflikt z mieszcza
Tytuł oryginalny
Artysta na szafie
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 87