Przygotowywanie widowisk dziecięcych nie należy wbrew pozorom do łatwych zadań. Twórcy "Bajek z wieszaka" Pierre'a Gripari wymyślili więc "nowatorski" sposób ilustracji baśniowych krajów. Żeby jednak zrozumieć ten eksperyment, trzeba wyjaśnić najmłodszym, że są w prawdziwym teatrze, bohaterowie bajki to zwykli aktorzy, którzy mogą czasami mylić kwestie, że w tej sztuce nie będzie iluzji, dobrej wróżki, pięknej księżniczki i bystrego księcia, czyli, że będzie to
antybajka...
Niemowlę (Agnieszka Schimcheiner) rzuca się więc konwulsyjnie po łóżku, pijąc mleko z ogromnej butelki, i wygraża na dorosłych. Wtóruje mu Pies (Marek Walczak), wraz z którym przeciwko rozchełstanej Matce, wspólnie przygotowują rewolucję, symbolizowaną w spektaklu czerwoną poduszką. Właściwie nie ma w tym nic dziwnego, żeby Niemowlę zamieniło się w kolejnego bohatera czyli Anioła. Zastanawia jednak, dlaczego Anioł łączy się z Bogiem poprzez serię mistycznych drgawek w snopie światła, a nie potrafi znaleźć swoich białych skrzydeł. W dodatku jest rozmemłanym typem, z wymiętą suknią i spadającą co chwila peruką. Zaciekawia dopiero trzecia część wspólnie przygotowanego przez studentów reżyserii PWST spektaklu. Pojawia się teatr cieni, dzieci wybałuszają oczy na kilkakrotnie powiększone nogi olbrzyma w czerwonych skarpetkach (Błażeja Wójcika). Kibicują jego wędrówce przez Chiny, Francję i Włochy w poszukiwaniu złotego środka, kt