Podczas spektaklu "Merylin Mongoł" według dramatu Nikołaja Kolady w Teatrze im. Jaracza w Łodzi widzowie czują się jak podglądacze "Noszę żałobę po własnym życiu" - mówi jedna z bohaterek "Mewy" Antoniego Czechowa. Rosyjska literatura dramatyczna minionego wieku wydaje się w nieskończoność trawestować to zdanie. Komunizm jest wciąż nieuleczalną chorobą rosyjskiej duszy. Pisarze wiedzą, że przez długie lata będą zmagać się z tym kompleksem. Ale wciąż go nie oswoili. W ich potyczkach nie ma ostentacji. Jest strach i niepewność. Dramaturgia Kolady mieści się w Czechowowskiej tradycji, ale należy już do naszego czasu. Dowodem obniżenie rangi postaci, ale i próby ocalenia ich człowieczeństwa. Miasteczko gdzieś daleko, dwa zakłady, cztery ulice. Palą tanie papierosy, wódka leje się strumieniami, bo piją wszyscy, miasto właściwie nie trzeźwieje. Ludzie z dramatu Kolady nie umieją ani żyć, ani umrzeć. Olga, czyli,,Merylin Mo
Tytuł oryginalny
Ani tu żyć, ani umierać
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie nr 265