EN

16.11.2003 Wersja do druku

Ani śmieszy, ani przestrasza

Ilekroć oglądam na scenie jakieś dzieło Krzysztofa {#au#1590}Pendereckiego{/#}, odczuwam żal z powodu straconej okazji. Przed dziesięciu laty dałem temu wyraz na łamach "Ruchu Muzycznego", zastanawiając się, na czym polegają operowe porażki tego kompozytora. Zaatakował mnie wtedy Andrzej Chłopecki, dowodząc, że nie można mówić o porażkach, skoro utwory sceniczne Pendereckiego wystawiane są przez teatry operowe na całym świecie. Chłopecki nie zrozumiał, albo nie chciał zrozumieć, że mnie nie chodziło o kasę, lecz o porażkę artystyczną. W końcu Glassa też grają na całym świecie, choć to muzyczne badziewie. Z jednej strony trzeba wysoko ocenić fakt, że w swoim czasie Penderecki oparł się globalnej chorobie minimalizmu, repetycjonizmu i prymitywizmu, że jego muzyka pozostała narracją o tradycyjnej dramaturgii i formie zamkniętej, z drugiej strony żal jednak, że w teatrze ograniczył się do tradycyjnej formy operowej. Jej możliwości artys

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

­­Ruch Muzyczny nr 23

Autor:

Ludwik Erhardt

Data:

16.11.2003

Realizacje repertuarowe