EN

16.03.1983 Wersja do druku

Anemiczny "Król Roger" w Warszawie

Z "Królem Rogerem" mamy problemy: przywykliśmy do mówienia o nim wyłącznie na klęczkach, damy się zespołowo porąbać za jego absolutną genialność i wyjątkowe znaczenie w muzyce naszego stulecia, uważamy za bolesną i niezasłużoną krzywdę całego narodu fakt, że poza granicami Polski niewielu podziela owe poglądy. Na tzw. światowych scenach pojawia się "Król Roger" z rzadka, odnosząc raczej succes d'estime. Bieda, jak się wydaje, tkwi w tym, że był on od samego początku pomyślany przez kompozytora i librecistę jako dzieło o charakterze "europejskim" (podobnie, jak dziś niektórzy filmowi twórcy kręcą pewne ze swych dzieł od razu, jeśli nie pod Oscara, to przynajmniej pod Cannes). Utrzymany jest zatem w literackiej i muzycznej konwencji umiarkowanego szokowania: filozofia seksualnego wyzwolenia nie wykroczyła poza salonowe ramy, język muzyczny odzwierciedlał dopuszczalny zakres "modernizmu" lat dwudziestych wyznaczony przez Ryszarda Straussa (remi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Tu i teraz, nr 11

Autor:

Janusz Łętowski

Data:

16.03.1983

Realizacje repertuarowe