Burza w poznańskim Teatrze Animacji nie jest bajką
Ten teatr na co dzień gra dzieciom bajeczki. A gra je z reguły z takim polotem, że na premierach połowę widowni stanowią dorośli. Tworzywo literackie nie ma właściwie dla niego większego znaczenia. To, co najciekawsze w jego przedstawieniach, jest grą i zabawą. Lalką, przedmiotem, rekwizytem. Ruchem, słowem i gestem. Poznański Teatr Animacji nie chce być tylko, nawet i tym najlepszym w swojej kategorii, familijnym teatrem dla dzieci. I stara się jedną pozycją w sezonie zainteresować wyłącznie dorosłych. I w tej materii stawia sobie nader trudne repertuarowo wymogi. Bo raz był to Ja, Feuerbach Tankreda Dorsta, innym razem adaptacja prozy Singera Gimpel Głupek. Do jednej wszakże pozycji repertuarowej Janusz Ryl-Krystianowski zaczął się przymierzać już od co najmniej czterech lat. Tym najważniejszym dla niego celem i swego rodzaju wyzwaniem miało być wystawienie w poetyce tego teatru Szekspirowskiej Burzy. Raz na przeszkodzie stawała scenografia, raz br