DRUG (Ob. Redaktora i P. P. Korektorki najuprzejmiej upraszam o niezastępowanie "g" jakąkolwiek inną literą) mój serdeczny a znakomity wdrapał się był kiedyś na stromiasty cokół pomnika hrabiego Fredro, po to jedynie by poklepać go po spiżowych wąsach i bakenbardach, a także przemówić familiarnie per "Oleś"... Był to czyn bezinteresowny, czysty, a takoż spontaniczny; takąż też spontaniczną wzbudził sympatie. Znacznie mniejszy entuzjazm budzić muszą drugi i niedrugi moje (owe "drugi i niedrugi" bardziej z Sienkiewicza niż z Fredry, niechaj jednak ostaną) drapiące się tu i ówdzie i poklepujące po plecach autora "Zemsty". I to był właśnie akapit pierwszy, który miał zainteresować ewentualnego Czytelnika, gdyby nawet z pozostałymi wywodami niewiele miał wspólnego. Akapit drugi, trzeci, może nawet czwarty zawierać winien tak zwaną literacką analizę dzieła. Etap ten daruję jednak i Czytelnikowi i sobie. Nie potrafimy ju�
Tytuł oryginalny
Ach, gdzież są te huzary...?
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 13