EN

20.10.1998 Wersja do druku

A jednak Bladaczka

Drugą część "Romansów i ballad" w reżyserii i układzie tekstu Adama Hanuszkiewicza otwiera znana i niezliczoną liczbę razy cytowana scena z "Ferdydurke" Gombrowicza - wykład profesora Bladaczki. Jak pamiętamy próba przekonania Gałkiewicza, że wieszcz zachwyca, przekonuje, że wcale nie zachwyca. Po przedstawieniu w warszawskim Teatrze Nowym nabieramy jednak pewności, że Adam Mickiewicz może porwać, ale raczej jako świetny i bardzo rozrywkowy poeta.

Adam Hanuszkiewicz w spektaklu wykorzystał najbardziej znane, należałoby nawet powiedzieć, najświętsze fragmenty dzieł Mickiewicza: "Pana Tadeusza", ballad: "Lilije", "Świtezianka", "To lubię", "Romantyczność", liryku "Polały się łzy". Włączył nawet "Wielką Improwizację". Obejrzeliśmy więc coś w rodzaju "Mickiewicz show" z reżyserem w roli głównej, który pragnąc przybliżyć te teksty współczesnej wrażliwości, postanowił rzucić na nie zupełnie inne światło. Opromienione nim ballady ukazują inne, dość zaskakujące kształty i kolory. Autor przedstawienia przekonuje nas ze sceny, że Mickiewiczowskie zjawy i upiory oraz cała nowa wrażliwość początku XIX stulecia były tylko szyderstwem poety. Aby to potwierdzić aktorzy wykonują utwory tak, jak zrobiłaby to swawolna młodzież zgromadzona na letnich koloniach. Dziewczyna-zjawa ze "Świtezianki", która - jak pamiętamy - mści się na niewiernym kochanku, każąc mu umrzeć i jęczeć pod

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

A jednak Bladaczka

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Nr 246

Autor:

Tomasz Mościcki

Data:

20.10.1998

Realizacje repertuarowe