EN

4.11.2009 Wersja do druku

Życie jak opera

- Miałam cudowną barwę głosu, ale dlatego, że miałam gatunek głosu bardzo potrzebny w operze - sopran dramatyczny dla wielkich heroin, niezbędny do takich oper, jak "Tosca" czy "Aida". Teraz nie ma komu ich śpiewać. Koloratur jest od metra - lepsze, gorsze, ale są, a sopranów dramatycznych brakuje - wybitna łódzka śpiewaczka i pedagog prof. JADWIGA PIETRASZKIEWICZ o swoim życiu i karierze.

Paweł Patora: Mieszka Pani w Łodzi przez ćwierć wieku, była Pani gwiazdą Teatru Wielkiego, ale nie jest Pani rodowitą łodzianką... Jadwiga Pietraszkiewicz: Urodziłam się nad Świtezia w patriotycznej rodzinie. Ród Pietraszkiewiczów wywodzi się z Ukrainy. Z czasem jedna jego gałąź trafiła do Krakowa, druga do Wilna, gdzie żył mój prapradziad - filomata, przyjaciel Mickiewicza, Onufry Pietraszkiewicz. To dzięki niemu zostało zachowane archiwum filomatów i filaretów. Był 20 lat na zsyłce. Wrócił do Wilna ciężko schorowany i wkrótce zmarł. Również ojciec mojej mamy był aresztowany. Też za działalność patriotyczną? - Tak. Dziadek był bardzo wykształconym człowiekiem i prowadził sprawy sądowe wielkiego niemieckiego magnata Faltzweina. Jednocześnie uczył języka polskiego i naszego hymnu, oczywiście potajemnie, bo pod rosyjskim zaborem było to zabronione. Ktoś jednak doniósł na dziadka i go aresztowano. Zarządca dóbr Faltzweina, Niemie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Życie jak opera

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Dziennik Łódzki nr 255/30.10

Autor:

Paweł Patora

Data:

04.11.2009