Z Jaremą Bielawskim, autorem szwedzkiego przekładu "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej, rozmawia Jacek Kopciński
JACEK KOPCIŃSKI Dramat Masłowskiej wziął się ze słuchania i rejestrowania mowy współczesnych Polaków. Czy w języku bohaterów Między nami dobrze jest może się też przejrzeć mentalność współczesnych Szwedów? JAREMA BIELAWSKI Mentalność ludzi należących do społeczeństw konsumpcyjnych nie jest uzależniona od narodowości. Wszędzie chodzi o peany i kryjące się za nimi obietnice. Wszyscy w nich posługują się takim samym językiem - językiem pozorów, którego ani nadawca, ani odbiorca nie traktują poważnie, nie wierzą w jego przekaz, ale stosują dalej - w myśl zasady: "The show must go on". Przypomina to używanie oficjalnego języka w byłych socjalistycznych republikach ludowych, z tą różnicą, że obywatele w społeczeństwie konsumpcyjnym uczestniczą w pseudodyskursie bez widocznego zewnętrznego przymusu. KOPCIŃSKI Masłowska bawi się w swojej sztuce nazwami mebli z IKEA - pozostawił Pan ten fragment w brzmieniu oryginalnym. BIELAW