EN

24.04.2013 Wersja do druku

Żadne brednie, banialuki, czyli Fredro na żywo

Nie wiem, czy wieczór fredrowski w poniedziałkowej "Jedynce" powtórzy sukces frekwencyjny spektaklu "Boska". Wiem natomiast, że w przeciwieństwie do tamtego przedsięwzięcia było to wydarzenie artystyczne wysokiej rangi - pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Pan Andrzej Łapicki, który na łamach "Rz" postulował przed laty powrót Teatru Telewizji "na żywo", kiedy obserwował swego ukochanego Fredrę z obłoków mógł czuć satysfakcję. Poniedziałkowy Fredro nie był bowiem transmisją granych od dawna spektakli teatralnych, lecz przygotowanych specjalnie na ten wieczór realizacji trzech ośrodków telewizyjnych. A w części warszawskiej wystąpiło wielu jego uczniów z Akademii Teatralnej . Doskonale ustawiono dramaturgię tego wieczoru. Spektakl "Świeczka zgasła" zrealizowany niemal filmowo przez Jerzego Stuhra oglądało się z zainteresowaniem, choć bez fajerwerków. Historia dwojga podróżnych, którzy zatrzymują się na nocleg w tej samej leśnej chacie grana była przez Agnieszkę Radzikowską i Macieja Stuhra bardzo serio. Miało się wrażenie, że żadne z bohaterów nie jest świadome intrygi i nie prowadzi z interlokutorem przewrotnej gry miłosnej. I tego mi trochę zabrakło. Dużo więcej humoru i ironii

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Żadne brednie, banialuki, czyli Fredro na żywo

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita online

Autor:

Jan Bończa-Szabłowski

Data:

24.04.2013