TEATR NOWY: "Serce" Henryka Bernsteina. Reżyserja St. Wysockiej. Dekoracje St. Jarockiego.
Bernstein w Paryżu ma swój artystyczny kredyt. Ma długą dawną działalność dramatopisarską. Ma publiczność z "zeszłej epoki" przedwojennej, co pamięta jego najlepsze sztuki. Pamięta względnie bojowe wstąpienie na deski teatralne młodego autora - naturalisty. Ma i miał świetne wykonawczynie swych ról z nieporównaną Gaby Morlay na czele. Ma swój teatr. Może pisać, wystawiać, walczyć o powodzenie. Ale Bernstein pisze dużo. I nietylko to. Bernstein dzięki wyżej wspomnianym posiadanym środkom chce być niby "ideowym" dramaturgiem. Dla swoich "trójkątów", "czworoboków" i duetów miłosnych chce stwarzać tło problematów. Chce być nowym tematowo, obraca się wśród zagadnień, ale widzi tylko ich stronę zewnętrzną. Nie jest w stanie odczuć ich. Nie potrafi ich pogłębić. Wprost przeciwnie. Pustka i powierzchowność jedzie okrakiem na tym rzekomo objuczonym problematami pegazie. Młody Bernstein naturalista umiał patrzeć, obserwować, notować,