Janusza Głowackiego, ozdobę warszawskich salonów lat 70., zafascynował w nowym miejscu zamieszkania nie błyszczący establishment, ale ludzki margines - clochardzi zwani za oceanem homlesami. Są to ludzie, którzy czasem z wyboru, częściej jednak wskutek życiowych przypadków znaleźli się w tym dziwnym zawieszeniu pomiędzy życiem i śmiercią, snem i rzeczywistością. Stan taki zmienia proporcje w oglądzie tego, co dobre i złe, drogie i tanie, błahe i tragiczne. Syci mieszczanie uwielbiają oglądanie wszystkiego, co zaskakuje ich albo i przeraża innością (przypomnijmy sobie sukces "Lotu nad kukułczym gniazdem"). Pewnie dlatego sztuka cieszyła się dużym powodzeniem w Stanach Zjednoczonych i zanim została wystawiona na deskach kaliskiej sceny, włączyły ją do swojego repertuaru inne polskie teatry. Nic dziwnego, bo prócz tego, że sztuka jest atrakcyjna, realizatorzy nie muszą martwić się o pieniądze. Można zaoszczędzić i na scenografii, i na gażach
Tytuł oryginalny
Świat homlesów
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Kalisza