EN

1.07.2007 Wersja do druku

Śpiew i rżenie starych koni z Placu Broni

Oto moja skromna wizja, którą zainspirował Stanisław Jerzy Lec: już nam się zdawało, że jesteśmy na samym dnie, a tymczasem rozległo się pukanie od spodu. - Kto tam? - To idzie młodość, młodość, młodość... W sprawie umizgiwania się do młodych mam podejrzenie: od czasu, gdy Jan Englert w kierowanym przez siebie teatrze wystąpił w roli starego Gombrowicza (który wyglądał notabene jak stary Hanuszkiewicz), skłonny jestem sądzić, że aktor nieco ponad miarę utożsamił się z graną przez siebie postacią. Przynajmniej, jeśli chodzi o zafascynowanie młodością. Gombrowicz z błazeńską powagą histriona prawił, że młodość to niższość, a niższość to piękność - a w gruncie rzeczy szło o to, że z powodu homoerotycznego zahamowania ta młoda piękność,czy też piękna młodość, była dla niego nie do "dutknięcia". Motywacje Englerta chyba nie są aż tak pokręcone, zresztą wyłożył je w uroczo wydziwaczonych "Ślubach panieńskich"

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Śpiew i rżenie starych koni z Placu Broni

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 7/8

Autor:

Janusz Majcherek

Data:

01.07.2007

Realizacje repertuarowe