EN

1.09.2000 Wersja do druku

Śmiech i sen

Pokład Barańczaka jako pier­wszy odkrył w 1991 r. Maciej Wojtyszko. Jego warszawska in­scenizacja "Snu nocy letniej" wywołała entuzjazm. Scena teatralna po raz pierwszy rozbrzmiała wówczas do­wcipnym językiem bliskim naszym upo­dobaniom. Grube żarty językowe rozwe­seliły widownię szczególnie w odsłonach z udziałem ateńskich rzemieślników, bo według Barańczaka rubaszny jak my by­wa dowcip Szekspira. Rudolf Zioło na dużej scenie Teatru Polskiego chciał wrażenie rubaszności osłabić, dołączył do przekładu Barań­czaka poetyckie partie "Snu" w tłuma­czeniu Gałczyńskiego i upozował akto­rów na wyrafinowanych konsumentów kultury: elżbietańskiej, plebejskiej i po­nadczasowej, bo magicznej. Jego boha­terowie przebierają w kostiumach i este­tykach bardzo swobodnie i zawsze jest to pastisz kultury od estetyki hippisów po świat dworski. Naprawdę zabawna okazała się właś­nie rubaszna czereda ateńskich niedojdów - ich teatr w teatrze. S

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Śmiech i sen

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Dolnośląska nr 204

Autor:

Leszek Pułka

Data:

01.09.2000

Realizacje repertuarowe