EN

1.10.1998 Wersja do druku

Ósemki na placu

Szczyt jest wyjątkowo śmiesznym przedstawieniem - przynajmniej do pewnego momentu, od którego staje się przedstawieniem wyjątkowo przejmują­cym. Można by rzec: kombinacja groteski z ele­gią czy może trenem. Najpierw na placu, gdzie zgromadziła się publicz­ność, zjawiają się osobliwe pojazdy. Zbliżają się z daleka, powoli, każdy z innej strony. Te wehi­kuły skonstruowane są z metalu, przypominają wieże, a zarazem mogą się kojarzyć z konstruk­tywistycznymi rzeźbami Tatlina. Na zwieńczeniu każdej wieży znajduje się postać: jeszcze nie bar­dzo można rozpoznać, kim jest, dopiero gdy wie­że wjadą w tłum, widać, że to jakieś dziwaczne, malownicze figury - sztuczne w gestach i gryma­sach, karykaturalne. Może przesadą byłoby szuka­nie pierwowzorów, niemniej pewne aluzje są czy­telne: Ewa {#os#8833} Wójciak{/#} to kolorowa, kiczowata "dobra pani", ktoś w rodzaju księżnej Diany udzielającej się charytatywnie; na piersi migocze jej cze

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ósemki na placu

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 10

Autor:

Janusz Majcherek

Data:

01.10.1998

Realizacje repertuarowe