OSTATNIĄ premierą tego sezonu w Teatrze "Wybrzeże" była "Łysa śpiewaczka" Eugene Ionesco na sopockiej scenie. Ta dość leciwa, ale wciąż niezmiernie aktualna i zabawna sztuka należy do typowego teatru absurdu. Jest sztandarowym dziełem surrealizmu. Przedstawienie wyreżyserował Grzegorz Chrapkiewicz z grupą absolwentów krakowskiej PWST z okazji jubileuszu tej szkoły. Przez półtorej godziny premierowa, zazwyczaj dość sztywna publiczność kulała się ze śmiechu, biła brawo - jednym słowem reagowała ze spontanicznym entuzjazmem. Reżyser - Grzegorz Chrapkiewicz - popisał się świetnymi pomysłami. Tytułowa łysa śpiewaczka pojawia się na scenie osobiście, co się nigdy nie zdarza w tej sztuce, w dodatku w osobie Jarosława Tyrańskiego w czerwonych szpilkach. Odziana w krynolinę ze światełkami, śpiewa arię Mozarta. Dorota Kolak jako pani Martin odgrywa właściwie kilka różnych ról jednocześnie. Jest równie znakomita we wszystkich i okazuje się z
Tytuł oryginalny
Łysa śpiewaczka wciąż czesze się tak samo
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wybrzeża nr 167