EN

22.02.1973 Wersja do druku

Łódź: Stare grzechy...

W kilku teatrach wystawiono już "Trędowatą". To, co na początku było ironiczno-parodystycznym żartem, po renesansie dzieła Mniszkówny wśród najszerszego społeczeństwa, stało się po prostu wykorzystywaniem koniunktury. Doszło do tego, że jak ktoś chce być dowcipny, to planuje wystawienie "Trędowatej" lub czegoś w tym rodzaju. Nazwanie "Dziejów grzechu" 2) czymś w rodzaju "Trędowatej" jest nie tylko ryzykowne, lecz jest także niesprawiedliwe: oba utwory dzieli różnica co najmniej klasy. Mimo to powieść Żeromskiego nie da się już dziś czytać zupełnie bez uśmiechu. Nawałnica nieszczęść, waląca się na głowę biednej Ewy Pobratyńskiej, opisana ponadto stylem pełnym namiętnego współczucia, wydaje się trochę przesadna, a rozdźwięk między "bukietem hiacyntów" z początku powieści a światową kokotą i uliczną dziewką z końca - już nazbyt wprost apeluje do najmniej skomplikowanych uczuć czytelnika. Żeromski nie oszcz�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Łódź: Stare grzechy...

Źródło:

Materiał nadesłany

Literatura Nr 8

Autor:

Maciej Karpiński

Data:

22.02.1973

Realizacje repertuarowe